MOSiR: Dziś wyjątkowo złamaliśmy dotychczasowy schemat naszych wywiadów sportowych i gościmy nie jak do tej pory jedną osobę ale duet – pływacki rodzinny team Śliwków. Czyli Tomasz Śliwka trener i Jakub Śliwka zawodnik. W dalszej części wywiadu okaże się że w Waszym przypadku musimy rozmawiać razem o Waszych wspólnych pasjach i sukcesach sportowych.
Proszę się w pełni przedstawić czytelnikom, trochę bardziej szczegółowo opowiedzieć o sobie, czym na co dzień się zajmujecie, gdzie pracujecie czy też uczycie się oraz trenujecie, na razie bez sięgania do historii.
Tomasz: Witam serdecznie, Tomasz Śliwka jestem nauczycielem w Technikum nr 1 w Żorach, jestem także trenerem pływania w klubie „Sikret” Gliwice.
Jakub: Dzień dobry, nazywam się Jakub Śliwka jestem uczniem Liceum Ogólnokształcącego nr 8 w Gliwicach, na co dzień reprezentuję klub pływacki „Sikret” Gliwice.
Oboje przesiąknięci jesteście pływaniem, jeden jako trener drugi jako zawodnik, dlaczego właśnie pływanie jest to waszą dyscypliną, jak i kiedy ta przygoda z pływaniem się u was zaczęła i jak ewaluowała? Jakub w swojej wypowiedzi opowiedz nam szczegółowo o swojej karierze zawodniczej.
Tomasz: Można by powiedzieć, że moja przygoda z pływaniem zaczęła się około 16 lat temu, w szkole SP 13 na os. Pawlikowskim, tam miałem zajęcia na basenie z młodzieżą w klasach IV-VI. Muszę tutaj wspomnieć o Ewelinie Nowak, która była prekursorem tego, razem we dwójkę to ciągnęliśmy. Później powstał i zawiązał się klub Między uczniowski Klub Sportowy, można powiedzieć, że to był początek tego pływania w Żorach. Zaprosiliśmy do współpracy Krzysztofa Kretka, później Pawła Nowaka. Razem prowadziliśmy ten klub, w międzyczasie MOSiR Żory przejął inicjatywę w klubie i wspierał go, wtedy podał nam rękę ówczesny Dyrektor MOSiR, profesor Arkadiusz Stanula i dwa lata działaliśmy pod egidą MOSiR-u. Po tych dwóch latach założyliśmy nowy klub , który funkcjonuje do dzisiaj, tj. „Salmo” Żory, gdzie aktualnie prezesem jest Krzysztof Kretek. Tam moja przygoda z pływaniem rozpoczęła się na dobre i trwała wile lat. A teraz aktualnie pracuję w Gliwicach w klubie „Sikret” Gliwice. Prawda jest taka, że nigdy nie byłem zawodnikiem pływania, na studiach mi się to spodobało, moje pływanie zaczynało się od ratownictwa wodnego w Żorach. Wtedy widziałem, że jest popyt, że można z tego coś stworzyć, zachętą i motorem napędowym był też Pan Zbyszek Kołodziejski, gdzie pracując na basenie rozmawialiśmy też dużo o tym. I zachęcił do tego, żeby coś w tym kierunku zrobić i tak się zaczęła ta przygoda. Potem nabywałem doświadczenia, kwalifikacji, aktualnie jestem trenerem drugiej klasy pływania, chciałbym w najbliższym czasie zrobić pierwszy stopień klasy pływania i dalej się kształcić. Nie ukrywam, że jeżdżę na różne konferencje czy też szkolenia.
Jakub: Zacząłem pływać kiedy miałem 6 lat, w przedszkolu. To był mój pierwszy kontakt z wodą. Krótka przygoda. Później w wieku 7 lat rodzice zapisali mnie do klubu „Salmo” Żory. Tam stawiałem pierwsze kroki pływackie, tam trenowałem pod okiem mojego taty, Tomasza Śliwki oraz trenera Pawła Nowaka. W „Salmo” trenowałem przez 8 lat, w klasie IV musiałem, zdecydować czy idę do klasy sportowej, klasy pływackiej czy będę kontynuował piłkę nożną, stwierdziliśmy z rodzicami, że pływanie jest mniej kontuzjogenne i będziemy kontynuować pływanie. Klasy IV-VI były takim kołem napędowym, w IV klasie na Mistrzostwa Śląska zdobyłem IV miejsce. Zabrakło mi paru setnych sekundy do pierwszego medalu. W wieku 11 lat już zająłem II miejsce na Mistrzostwach Śląska w swojej kategorii wiekowej, a rok później byłem już złotym medalistą z rekordem śląska. I to nas z tatą napędzało do dalszej pracy. W wieku 14 lat pierwszy raz wystartowałem na Mistrzostwach Polski, gdzie zdobyłem trzy złote medale, na trzech dystansach w stylu klasycznym. Po VIII klasie, podjąłem decyzję o kontynuowaniu kariery, co wiązało się ze zmianą szkoły, zmianą miasta. Stwierdziliśmy z rodzicami, że przejdę do Gliwic, gdzie byli trenerzy, którzy powiedzmy znali mnie od dziecka. I tam trenuję już trzeci rok.
Tomasz: Dodam tylko, że największym atutem klubu w Gliwicach jest basen, który jest 50 metrowy, można powiedzieć, że jest ruchomy, można go zmniejszyć do 25 metrów. Jest duża niecka, jest dużo miejsca wokół, na miejscu mamy siłownię, salkę, dostęp do odpowiedniego sprzętu. Tym też kierował się Kuba przy wyborze szkoły.
Od kiedy i na jakich zasadach funkcjonuje żorski pływacki team Śliwków? Jakie są plusy i minusy takiego układu tata trener – syn zawodnik?
Tomasz: Jest to trochę nietypowe, niektórzy pytają „jak to robię, że syn słucha, bo mnie nie słuchają”? Ja z Kubą mamy jasne zasady działania naszego „teamu”. Ustalaliśmy je już dawno, na treningach jestem trenerem nie tatą. Jeśli mam ustalony swój cykl treningowy, to realizujemy go w 100%, nie ma w cudzysłowie, że boli, trzeba wykonać swój plan, trzeba to zrealizować. Plusem tej współpracy jest to, że mam Kubę na co dzień, widzę dokładnie jego zmęczenie, czy potrzebuje więcej czasu na regenerację czy mniej, czy potrzebuje coś zjeść. Mam pełny obraz naszej pracy, który ma duży wpływ na ten sukces. Dieta, suplementacja, regeneracja, ważna jest psychologia, żeby się Kuba zresetował. W okresie pandemii, gdzie mieliśmy trochę więcej czasu dla siebie, Kuba nauczył się grać na gitarze, czyli coś innego, taka odskocznia która też pozwala mu się zresetować, bo nie samym pływaniem żyje człowiek jak to się mówi. Natomiast minusem jest to, że w pewnym stopniu ludzie patrzą na naszą pracę przez pryzmat rodziny, że poświęcam Kubie więcej czasu, niż innym zawodnikom, kiedy w grupie jest 5-6 zawodników. Nie pracujemy 1 do 1. Taka opinia jest krzywdząca, ale niestety nie mam na to wpływu.
Jakub: Tata od początku jest moim trenerem, od momentu kiedy w wieku 7 lat zacząłem stawiać pierwsze kroki w pływaniu do teraz. Z jedną półroczną przerwą, gdzie kiedy zmieniałem klub, tato został w „Salmo” ja przeszedłem do „Sikretu”, gdzie miałem innego trenera. Widząc, że spadłem troszkę z formą z wynikami, tata stwierdził, że zmieni klub, że „pójdzie” za mną do Gliwic. Plusem jest to ,że nie muszę się krępować, czy zadzwonić do taty, porozmawiać, kiedy jest mi już naprawdę ciężko, jest to duże wsparcie. Minusem jest to, przynajmniej ja to tak odczuwam, że rówieśnicy patrzą na mnie z niechęcią, że osiągam dobre wyniki, bo tata zwraca uwagę tylko na mnie. A tak nie jest bo rezultaty wiążą się z ciężką pracą jaką wykonujemy na treningach.
No to teraz wróćmy do tytułu. Od kilku, a nawet kilkunastu miesięcy czytamy często o sukcesach medalowych Jakuba Śliwki. Mam wrażenie, że gdzie się pojawisz tam zdobywasz medal. Jaki jest ten worek z medalami Jakuba? Przybliż nam swoje wyniki i sukcesy z ostatniego roku, który chyba jest dla Ciebie najlepszym rokiem w karierze zawodniczej? Jaki wynik sportowy oceniasz osobiście jako ten najcenniejszy?
Jakub: Tak, zgadzam się, że ten ostatni rok był najlepszy w mojej karierze, bo był to rok olimpijski i ta stawka była troszkę większa niż zawsze. Mimo wszystko dobrze mi poszło, osiągałem dobre rezultaty na zawodach w maju w Mistrzostwach Polski Seniorów i Młodzieżowców. Gdzie starując w kategorii seniorów dostałem się do finału „A” na 200m stylem klasycznym, gdzie wystartowało 10 najlepszych zawodników w Polsce. W finale uplasowałem się na 9 miejscu. Uważam to za ogromny sukces zważywszy na to, że mam 17 lat, jestem jeszcze w wieku juniorów. W lipcu w Mistrzostwach Polski w Bydgoszczy 17-18 latków zająłem 3 miejsce, gdzie na podium przede mną było tylko dwóch zawodników starszych ode mnie.
Tomasz: Dodam jeszcze, że na zimowych mistrzostwach Kuba dostał się do finałów „A”, był tam akurat piąty, ale w sztafecie był wicemistrzem Polski 4 x 200m stylem dowolnym oraz zdobył brązowy medal w sztafecie 4 x 100m stylem zmiennym z chłopakami z „Sikretu” Gliwice. W maju także obronił Mistrzostwo Śląska na 200m w stylu klasycznym.
Czy te sukcesy mają odzwierciedlenie w powołaniach do kadr śląska czy Polski, czy to tyko kwestia czasu?
Tomasz: Aktualnie Kuba jest w kadrze Śląska oraz kadrze Polski w kategorii junior młodszych 17-18 lat. Wiąże się to z tym, że jeżeli Kuba ma takie powołanie jedzie na zgrupowanie, pod koniec czerwca i z początkiem lipca był na zgrupowaniu w Gliwicach na kadrze Śląska z powołaniami do kadry Polski.
Panie trenerze, w jakim stylu pływackim syn się specjalizuje i czy lepszy jest na krótkich czy długich dystansach, i dlaczego syn często na zawodach rywalizuje z zawodnikami starszymi ? Coś o swoim synu jako zawodniku z perspektywy trenera a nie ojca?
Tomasz: Tak jak już wcześniej wspominaliśmy, koronnym dystansem Kuby jest 200m stylem klasycznym, ale na zawodach startuje także na 50 i 100m stylem klasycznym. Na krótszych dystansach przewagę mają zawodnicy z dobrymi warunkami fizycznymi, z większą masą, mają więcej siły. Warunki fizyczne Kuby powodują, że lepiej będzie pływał na dłuższych dystansach, ma bardzo dobrą wydolność. Dużym plusem jest to, że da się go „zmęczyć”, można powiedzieć, że chce się zmęczyć. A to, że startuje z rocznikiem starszym jest spowodowane regulaminem Polskiego Związku Pływackiego, a na zawodach w Lublinie o których wspominał Kuba na głównych Mistrzostwach Polski z kwalifikacjami do Tokio, startowali zawodnicy, którzy uzyskali pewne limity bez względu ma wiek, dlatego w ścisłym finale znalazł się mój syn.
Trenerze jak Kuba wypada na tle zawodników pod względem warunków fizycznych, bo dla pływaka to chyba istotna sprawa, wzrost, zasięg ramion, itd.? Kuba to młody zawodnik, startuje już z seniorami, czy tymi warunkami nie stoi na straconej pozycji już na starcie.
Tomasz: Dobre pytanie, mam gdzieś w zasobach zdjęcie z ostatnich mistrzostw, gdzie Kuba stoi na podium, gdzie jest o pół głowy niższy i w gabarytach tak samo jest dużo mniejszy od rywali. Jest to istotne, ale tak jak wspomniałem Kuba wykonuje naprawdę ciężką pracę, jest zawodnikiem postępowym. tzn. późno rozwojowym. W IV klasie był jednym z najniższych chłopaków, ale jak widać nie przeszkadza to w osiąganiu dobrych rezultatów. Kolejna rzecz, styl klasyczny, którym pływa Kuba wymaga techniki, dynamiki, siły, a więc nie trzeba być „dużym” jak w stylu dowolnym czy grzbietowym. Stereotyp mówi, że wzrost na pewno pomaga, ale jak wspomniałem ciężka, mozolna praca, poprawne wykonywanie ćwiczeń technicznych, trening siłowy powoduje, że zawodnik pływa coraz lepiej. Trzeba być cierpliwym, pracowitym, konsekwentnym i robić swoje. Mamy z Kubą takie swoje „RS” czyli róbmy swoje.
Tomasz: Chciałbym jeszcze dodać, że jestem pod olbrzymim wrażeniem zawodników pływaków, naprawdę trzeba docenić ich poświęcenie, tą niesamowitą, mozolną, ciężką pracę. Pływanie to generalnie sport indywidualny, mimo że się startuje w sztafetach to jednak zawodnicy trenują samemu, w tzw. ciszy, od ściany do ściany. Pływanie jest bardzo wymierne, tyle ile włożę, tyle mam. Michael Phelps w swojej książce napisał, że przez 5 lat nie opuścił żadnego treningu, w tej wodzie rósł, i ja w to wierze.
Jakub, Twoje najlepsze momenty w karierze zawodniczej i te trudne chwile w przygodzie z pływaniem?
Jakub: Za najlepsze momenty w dotychczasowej karierze, uważam, starty w wieku 14 lat kiedy zdobyłem tak zwaną „koronę”, czyli 3 złote medale na trzech różnych dystansach w tym samym stylu. I drugim momentem, były zawody w Lublinie o których już wspominaliśmy, gdzie dostałem się do finału „A” i zająłem 9 miejsce startując z seniorami. Czego w ogóle się nie spodziewaliśmy z tatą. Natomiast trudne chwile przeżywałem, kiedy zmieniałem klub. Zmienił mi się trener, tata trenował mnie od dziecka. Zmienił mi się wtedy system trenowania, nie powiem, że był zły. Był dobry ale nie przeznaczony dla mnie. Wtedy spadłem z tymi wynikami. Na Mistrzostwach Polski 15 latków byłem w finale „A”, ale zająłem dopiero 8 miejsce w swoim roczniku. Jako 16 latek byłem piąty. To były takie trudne momenty.
Sukcesy to najlepsza część kariery zawodnika i trenera. Ale codzienność jest ciężką mozolną pracą. Jak wygląda jeden zwykły dzień pływaka, dzień Kuby Śliwki, tak zwany „Dzień Świstaka”? Jak to wygląda w przypadku trenera?
Jakub: Wstaję rano, najczęściej o godzinie 6.00, praktycznie codziennie zaczynam dzień od owsianki. Mam 20 minut na spakowanie rzeczy do szkoły oraz na basen. Jedziemy z kolegami na basen, trenujemy tam dwie godziny do godziny 9.00. Lekcje najczęściej zaczynam od 9.50 do 14.30. W między czasie mam obiad w szkole o 12.30. Następnie idę na drugi trening od 14.30 do 16.30. O 17 wracam z kolegami do internatu, gdzie mamy przygotowany drugi obiad. O 18.30 schodzimy na kolację, zabieramy ją do plastików, jemy ją około godziny 20.00, i w między czasie staram się uczyć, przygotować się do następnego dnia na zajęcia. Czasami we wtorki i piątki miałem godzinę siłowni.
Tomasz: Mój dzień zaczyna się poprzedniego dnia wieczorem. Przygotowuje plan treningu na następny dzień, poranny i popołudniowy, rozpisuję co chcemy wykonać w zależności w jakim jesteśmy etapie przygotowawczym. Jeżeli robimy bazę tlenową, rozpisuję sobie trening na metry, czas, robiąc notatki. Poświęcam na to około 30-40 minut. Następnego dnia wstaję podobnie jak Kuba, może nawet trochę wcześniej, bo dojeżdżam z Żor do Gliwic. Jem śniadanie, czasami zabieram coś dla Kuby i jadę na trening. Zaliczamy trening, jeszcze tylko dodam, że dwa razy w tygodniu trenujemy na „lądzie”, pracujemy nad stabilizacją, a wiec wzmacnianiem mięśni „core”. Po treningu wracam do Żor, idę do pracy na swoje zajęcia. Niekiedy jadę na drugi trening do Gliwic,. czasami zostaję w domu, wtedy uzupełnia go drugi trener, który jest na miejscu. Grupa ma dwóch trenerów, liczy dokładnie 16 osób. Wieczorem robię podsumowanie i przygotowuję trening na kolejny dzień.
Jakub a da się pogodzić trening ze szkołą, z życiem towarzyskim i z innymi zainteresowaniami ?
Jakub: Moje życie towarzyskie w dużym stopniu toczy się na basenie. Bo tworzymy też zgraną klasę, spędzamy ze sobą wiele godzin. W internacie jesteśmy w piątkę z kolegami i jedną koleżanką, tworzymy taką grupę. W weekendy jeżeli nie mam zawodów to spotykam się z kolegami już tutaj w domu w Żorach. Staram się rozwijać swoje zainteresowania, tak jak tata wspomniał, zacząłem grać na gitarze i lubię to robić.
Trenerze co jest receptą na dobry wynik w pływaniu i jakie plany i cele na kolejny startowy?
Tomasz: Gdybym znał taką receptę to skorzystałbym z niej na pewno. Tych małych punktów, które składają się na sukces jest bardzo wiele. Większość z nas powie, że najważniejszy jest talent. Ja chciałbym wspomnieć o talencie do ciężkiej pracy. Według mnie 5% to talent, z którym człowiek się rodzi, nabyty z genami a pozostałe 95% to talent do ciężkiej pracy. Konkretna, mozolna, systematyczna praca. Bardzo ważna jest obserwacja zawodnika, rozmowa z nim bo można realizować plan, który ma zapisany trener, ale nie realizować możliwości, które ma zawodnik. Z mojej perspektywy bardzo ważne jest żeby to zgrać ze sobą. Częste rozmowy z zawodnikiem powodują, że można zmodyfikować przygotowany plan, dopasować do aktualnej sytuacji, danego dnia. Jest plan, który mamy do zrealizowania w danym dniu, okres przygotowawczy o takiej bazy tlenowej, każdy trener wie o co chodzi i nad tym pracujemy, ale jak przychodzi taki moment, gdzie trzeba naprawdę przycisnąć to trzeba wspiąć się na wyżyny, wtedy osiągniemy najlepsze efekty i te wyniki później w cudzysłowie jeżeli ja w październiku przycisnę to wiem, że te wyniki w grudniu przyjdą. Jeżeli ten czas się prześpi to nic z tego nie będzie. Ta recepta to ciężka, mozolna praca, rozmowa z zawodnikiem, dieta, suplementacja, które także są istotne na tym poziomie pływania. Co do planów, które mamy to przygotowanie się do grudniowych Mistrzostw Polski ( 1-5 grudnia). Później kwalifikacje europejskie kwiecień, maj, gdzie można wywalczyć przepustkę na Mistrzostwa Europy Juniorów, jeszcze nie wiadomo, gdzie się odbędą, cały czas czekamy na kalendarz, będzie to początek lipca.
Dziękujemy za spotkanie i życzymy, aby team Śliwków nie zwalniał, dalej się rozpędzał na drodze kariery zawodniczej i trenerskiej. A może dojedzie do olimpiady. Tego wam życzymy.
Jakub, Tomasz: Dziękujemy za rozmowę.