Na grafice na żółtym tle zdjęcie pana Wojciecha Maroszka i tekst opisujący temat wywiadu

MOSiR: Dziś z nami Wojciech Maroszek, postać znana w siatkarskim środowisku w Polsce, w Europie, na całym Świecie. Gdybym chciał wymienić jakie funkcje i tytuły piastujesz oraz zakres tego czym się zajmujesz to jest tego tak dużo, że na pewno o czymś bym zapomniał. Więc proszę abyś sam precyzyjnie przedstawił się naszym czytelnikom.

Gość: Dzień dobry. Nie wiem czy to jest dobrze pełnić wiele funkcji, bo to później sprawia wrażenie, że człowiek się zna na wszystkim, czyli na niczym. A tak poważnie mówiąc mam przyjemność już piąty rok być szefem sędziów w Polsce, czyli formalnie Przewodniczącym Wydziału Sędziowskiego Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Z tej racji byłem także członkiem zarządu PZPS, kadencji która się wczoraj zakończyła, wczoraj mieliśmy wybory. Jednocześnie na Śląsku jestem wiceprezesem Śląskiego Związku Piłki Siatkowej. Także to jest komplet moich funkcji.

Dodam tylko, że jesteś także sędzią międzynarodowym, a że mówimy też o sporcie żorskim to dodam, że jesteś radnym miasta Żory i wiceprzewodniczącym Żorskiej Rady Sportu.

Spotykamy się dzień po wyborach do władz PZPS, przeczytałem, że można Ci pogratulować, znowu jesteś w Zarządzie PZPS na nową kadencję. Czym tam będziesz w najbliższym pięcioleciu się zajmował?

Dziękuję za gratulacje. Rzeczywiście zostałem wybrany do Zarządu na nową kadencję, nieskromnie dodam, że otrzymałem największą liczbę głosów spośród wszystkich kandydatów. Zarząd dopiero będzie się konsytuował. Natomiast mam nadzieję, że ponownie trafię do grona Prezydium PZPS. W kolejnych latach będę znowu szefował sędziom w Polsce.

A teraz trochę sentymentalnie. Pierwszy raz spotkałem Cię w 2002 roku na początku mojej pracy w MOSiR. Wtedy usłyszałem, że jesteś sędzią siatkarskim i aspirujesz aby w przyszłości zostać najlepszym polskim, międzynarodowym sędzią i zagwizdać na olimpiadzie. Pomyślałem, no to facet chyba buja w obłokach. Ale kolejne lata obserwacji twojej kariery  uświadomiły mi, że te marzenia w Twoim przypadku się spełniają. Dziś jesteś na szczycie światowej elity sędziowskiej. Jak Ty to zrobiłeś i jakie etapy w karierze siatkarskiej przeszedłeś?

Tych szczebli oczywiście jest bardzo dużo, ja miałem to szczęście, że bardzo szybko zacząłem sędziowanie, w młodym wieku. I szybko pokonałem pierwsze kroki, w 2002 roku, w którym się spotkaliśmy to był rok kiedy awansowałem do sędziowania Ekstraklasy męskiej, znanej dzisiaj jako Plus Liga. Dwa lata później w 2004 roku odbyłem kurs na sędziego międzynarodowego. Takim kolejnym krokiem było sędziowanie rozgrywek w Europie i pokazanie się z dobrej strony na tym poziomie. To trwało ładnych kilka lat. W 2011 roku pojechałem na swoje pierwsze Mistrzostwa Świata Kadetek w Turcji. Kolejnym krokiem było pokonywanie już szczebli w ranking FIVB, tam sędziowie międzynarodowi są podzieleni na cztery kategorie. Bodajże od 2014 roku sędziuję rozgrywki wtedy Ligi Światowej dzisiaj znamy je jako Siatkarska Liga Narodów. W 2014 roku też miałem okazję sędziować moje pierwsze seniorskie Mistrzostwa Świata w Katowicach. Znane nam mistrzostwa gdzie zdobyliśmy tytuł Mistrza Świata. Później sędziowałem kolejne mistrzostwa świata w 2018 roku i poszło na tyle dobrze, że udało się uzyskać nominacje na Igrzyska.

Przepustką do tej elity siatkarskiej było chyba ukończenie kursu sędziego międzynarodowego. Ilu Polaków ma obecnie uprawnienia sędziego międzynarodowego, ilu ich w ogóle pojawiło się w tej elicie siatkarskiej wcześniej?

To nie jest tak mała grupa, bo jest nas w sumie czternaścioro na dzisiaj, z tym, że sędziów którzy sędziują rozgrywki światowe czyli FIVB, to tam jest już tylko pięć osób. A perspektywy są takie, że będzie tych sędziów mniej, światowa federacja, europejska federacja idzie w takim kierunku, żeby sędziów międzynarodowych było mniej, a żeby sędziowali więcej, wręcz mówi się nawet o jakimś pomyśle profesjonalizmu.

To jeszcze dopytam. Czy ukończenie kursu sędziego międzynarodowego to jest rzecz trudna do wykonania?

Nie, sam kurs nie jest trudny, tu taką podstawową barierą jest znajomość języka angielskiego. W Polsce mamy rozgrywki na bardzo wysokim poziomie, a żeby pojechać na kurs to trzeba sędziować dwa lata najwyższy poziom rozgrywek czy to kobiecych czy męskich, w związku z czym nasi kandydaci nigdy nie mają problemu z jakością sędziowania, z umiejętnościami sędziowskimi. Także tu, tą barierą jest tak naprawdę język angielski.

A jakie predyspozycje trzeba mieć aby zostać sędzią siatkarskim, gdzie można się zgłosić aspirując do takiej profesji? Wiem, że Ty często na spotkaniach z młodzieżą zachęcasz do udziału w kursach sędziowskich. Czym się trzeba wykazać aby zostać sędzią międzynarodowym?

Przede wszystkim chciałbym zachęcić do pełnienia takiej funkcji, myślę że moja droga jest tu dobrym przykładem osoby, która nie grała na tyle dobrze, żeby grać na wysokim poziomie, a chciałem zostać przy sporcie, który bardzo lubiłem. A tych funkcji poza graniem jest całe mnóstwo. Od trenerów, statystyków, osób, które zarządzają klubami, zarządzają widowiskami, natomiast jedną z takich możliwości jest bycie sędzią. Jest to naprawdę bardzo fajna przygod, cały czas ma się kontakt  z tym sportem, z najważniejszymi imprezami, z najlepszymi zawodnikami, jak i z tego powodu, że może się to stać taką prawdziwą pasją, gdzie człowiek stara się doskonalić, podnosić swoje umiejętności. Natomiast, żeby zostać sędzią sprawa jest dosyć prosta, trzeba ukończyć kurs podstawowy, nie jest on jakoś specjalnie trudny, składa się oczywiście z części teoretycznej jak i praktycznej. Kursy są organizowane przez wojewódzkie związki, czyli w naszym przypadku przez Śląski Związek Piłki Siatkowej, a najprostszy sposób to znalezienie kontaktu do mnie, jest to bardzo proste przez googl’a, a ja już wtedy pokieruję, także zachęcam. Co do predyspozycji, to pierwsza i najważniejsza rzecz to oczywiście uczciwość. Sędzia w każdej dyscyplinie jest rozjemcą, musi podejmować decyzje o tym kto wygrywa, w związku z czym ważna jest taka wewnętrzna, moralna uczciwość w swojej pracy. A dalej, moim zdaniem naprawdę najistotniejsze jest sędziowanie bardzo dużej liczby spotkań. My w Żorach mamy przecież i rozgrywki amatorskie i rozgrywki szkolne, oczywiście jest SARI Żory, więc okazji w samym mieście do sprawdzania się jest dużo, do podnoszenia swoich umiejętności.

No to wróćmy do tytułu naszego wywiadu, najlepszy rok w międzynarodowej karierze sędziowskiej żorzanina,  którego uwieńczeniem jest udział w tegorocznej olimpiadzie. Za Tobą kilka miesięcy najbardziej intensywnej pracy w roli arbitra na trzech największych siatkarskich imprezach na świecie. To jest spełnienie Twoich marzeń? Opowiedz czytelnikom jakie to były imprezy, podaj trochę liczb, ile dni spędziłeś na każdej z tych imprez w roli sędziego, ile meczy przegwizdałeś, ile tygodni spędziłeś poza domem?

Rzeczywiście to wyjątkowy rok. Były trzy imprezy w sezonie reprezentacyjnym. Pierwszym turniejem była tak zwana „bańka” czyli Siatkarska Liga Narodów w Rimini we Włoszech. Trzydzieści pięć dni trwający wyjazd, w tym czasie zagwizdane dwadzieścia sześć spotkań, czyli więcej niż w jednym sezonie w kraju sędziujemy. Drugą imprezą były Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Spędziłem tam ponad trzy tygodnie. Oczywiście jest tak, że Igrzyska Olimpijskie to spełnienie marzeń każdego zawodnika, czy też trenera, nie inaczej jest w przypadku sędziów, wyjątkowe wydarzenie, wyjątkowa impreza. Jestem niezwykle szczęśliwy, że udało mi się to marzenie spełnić. No ale nie zapominajmy o Mistrzostwach Europy, kolejne trzy tygodnie poza domem, siedem spotkań w tym mecz finałowy zaledwie tydzień temu w Katowickim Spodku. Czyli od maja około 11 tygodni to imprezy, ale należy jeszcze pamiętać, że każdy wyjazd to przygotowanie, szczególne związane z kwestiami sanitarnymi. Także de facto cały ten okres musiałem poświęcić siatkówce. Czterdzieści osiem spotkań w roli arbitra podczas tych trzech imprez to jak dwa pełne lata sędziowane w kraju.

Siatkarska Liga Narodów w Rimini, to wyjątkowe zawody ze względu na ich formę rozgrywania w  sytuacji epidemiologicznej i zgrupowanie w jednym czasie i w jednym miejscu całego siatkarskiego świata. Jak wspominasz Rimini, plusy i minusy tej imprezy dla Ciecie? I jakie ważne mecze w tej Lidze Narodów sędziował Wojciech Maroszek?

Impreza zupełnie wyjątkowa, i ja myślę, że się już więcej nie powtórzy. Trzydzieści dwa zespoły w jednym mieście, szesnaście drużyn żeńskich i szesnaście męskich, ciągiem grane rozgrywki „każdy z każdym”. Znamy już format Siatkarskiej Ligi Narodów na rok przyszły, więc wiemy, że będzie zorganizowana inaczej. Wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju turniej. Prawdę mówiąc, bardziej byliśmy przerażeni kiedy jechaliśmy do Rimini, wydawało się, że te obostrzenia sanitarne będą niezwykle ostre, będzie utrudniony kontakt nawet z pozostałymi sędziami w części hotelowej. A prawdę mówiąc okazało się, że nie jest tak źle. Przede wszystkim byliśmy skoszarowani  w jednym hotelu z dwunastoma zespołami męskimi, ale był to typowy hotel turystyczny, miał swój basen, swój teren zielony, tak jak to we Włoszech bywa miał własną plażę, z której też mogliśmy korzystać, więc pomijając fakt, że było bardzo intensywnie sędziowsko, właściwie codziennie sędziowaliśmy mecze, to był czas żeby odpocząć, skorzystać z dobrego jedzenia. Także po wszystkim sam wyjazd wspominam bardzo dobrze. Bardzo ciekawą rzeczą była obecność w jednym hotelu z zespołami, co oznaczało możliwość lepszego poznania się. Zawodnicy zobaczyli w nas normalnych ludzi. Z innej perspektywy. Mieliśmy możliwość porozmawiać z trenerami, tak swobodniej. Ja w Rimini jeżeli chodzi o najważniejsze mecze to sędziowałem dwa spotkania półfinałowe, zarówno u kobiet jak i u mężczyzn. Także też ważne zadania powierzono mi tym turnieju.

Każdy sportowiec, trener, działacz czy sędzia ma swoje marzenia, tym najskrytszym jest udział w olimpiadzie. I Tobie to marzenie się spełniło. Czy wiesz, że jesteś czwartą osobą z naszego miasta która pojechała na olimpiadę (dla przypomnienia czytelników, pierwszym był gimnastyk Bartniczek, drugim szermierz Sobik, a trzecią sprinterka Ewa Swoboda). Wojtek czy zdajesz sobie sprawę, że zapisałeś się w historii polskiego i żorskiego sportu? Opowiedz nam o Twoim Tokio 2021? Celowo zadaje tak pytanie abyś w wypowiedzi nawiązał do swojej książki o takim właśnie tytule „Moje Tokio 2020 2021”.

Nie wiedziałem, że tak mało osób z  Żor było na Igrzyskach Olimpijskich, tym większy zaszczyt dla mnie. Ja strasznie żałuję, że Ewa Swoboda doznała kontuzji i nie pojechała do Tokio. Marzyło mi się spotkanie z nią tam, chociaż jak dzisiaj już wiemy byłoby to niemożliwie. Tokio miało pod tym względem chyba nawet ostrzejsze restrykcje sanitarne niż Rimini. Nawiązałeś to tytułu książki, rzeczywiście popełniłem takie dzieło chcąc czytelnikom przede wszystkim przybliżyć te dwie imprezy, Rimini i Tokio, zupełnie wyjątkowe. Właśnie w książce opisuję jak wyglądały te procedury, że codziennie byliśmy poddawani testowaniu, że mogliśmy wokół hotelu poruszać się tylko konkretną drogą, konkretną ścieżką na halę i z powrotem, więc sporo takich szczegółów w książce. Natomiast generalnie ja Tokio będę oczywiście wspominał z powodu bardzo udanego dla mnie turnieju pod względem sędziowskim. Sędziowałem najwięcej meczy spośród wszystkich sędziów, czyli jedenaście, w tym bardzo ważny, zapewne będziemy zaraz o nim rozmawiać. To są wspomnienia na całe życie. Gdybym dzisiaj miał tworzyć CV jako sędzia, to oczywiście w pierwszym rzędzie wspomniał bym o moim udziale w Igrzyskach w Tokio.

Dopytam, czy polscy sędziowie byli wcześniej na igrzyskach?

Tak, byliśmy. Ja jestem piątym wedle mojej najlepszej wiedzy. Natomiast ciągle próbujemy doprowadzić do sytuacji, w której co igrzyska będzie tam polski sędzia. Chcielibyśmy, żeby tak było, w Rio był Piotr Dudek, teraz ja, zobaczymy co będzie dalej.

W Twojej książce wyczytałem, że masz już na swym koncie przegwizdanych 280 międzynarodowych meczy, udział w największych światowych imprezach. Niewątpliwie jesteś jednym z najlepszych sędziów siatkarskich na świecie. Czy FIVB prowadzi jakiś ranking sędziów? Jeżeli tak, na którym miejscu jest Maroszek?

Ten licznik poszedł już dalej, musimy dodać mecze z Mistrzostw Europy, stan na dzień dzisiejszy to dwieście osiemdziesiąt siedem spotkań o ile dobrze pamiętam. Rankingu jako tako, żeby wskazać kto jest pierwszy, kto drugi nie ma. Natomiast sędziów międzynarodowych FIVB dzieli na kategorie, ja jestem w najwyższej grupie, czyli grupie „A”. Jest nas tam niespełna pięćdziesiąt osób. Natomiast, no pewnie można powiedzieć, jeżeli jedzie się na igrzyska olimpijskie, na których było osiemnastu sędziów, to pewnie gdzieś to plasuje wyżej. Jeżeli co roku w ostatnich latach sędziowałem turnieje finałowe Siatkarskiej Ligi Narodów, powierzono mi mecz medalowy na Igrzyskach w Tokio, to pewnie w jestem postrzegany w tej węższej grupie.

Sędziujesz już wiele lat, twój najtrudniejszy mecz w karierze, twój najdłuższy mecz na słupku siatkarskim i czy ten najważniejszy to olimpijki mecz o III miejsce Argentyna -Brazylia?

Najtrudniejszy będzie dosyć łatwo wskazać, tak jak zresztą w książce napisałem, to był finał Mistrzostw Europy z 2017 roku w Krakowie Rosja – Niemcy. Gdzie wydawało się, że Rosjanie nie przegrają nawet seta w całym turnieju, Niemcy dosyć szczęśliwie weszli do finału. A tym czasem po dwóch setach było 1-1 i nagle się wszyscy zorientowali, że ten mecz będzie poważny. Było tam bardzo dużo takich decyzji sędziowskich do podjęcia, trudnych, w ważnych momentach. Mecz się zakończył tie-breakiem, 17-15 zwyciężyła Rosja. Natomiast to był zdecydowanie najtrudniejszy mecz w mojej karierze. Najdłuższy, kto wie czy nie był właśnie tamten finał, ale takie mecze pod trzy godziny mi się zdarzały. A najważniejszy tak jak wspomniałeś, mecz o brązowy medal olimpijski Argentyna – Brazylia, nie tylko że to był mecz o medal, ale to był mecz w którym spotkały się dwa zespoły z Ameryki Południowej, zespoły, które chciały się coś udowodnić, więc mecz o tak zwanym „podwyższonym ryzyku”. I oczywiście pięć setów, oczywiście z dramatycznym tie-breakiem. Wygrała Argentyna, zagrali naprawdę fantastyczny turniej w Tokio. Z formalnego punktu widzenia, można powiedzieć, że mecz o brązowy medal igrzysk olimpijskich jest tym najważniejszym.

Jaką koncentracją i odpornością na presję kibiców, zawodników, trenerów trzeba się wykazać aby do ostatniego gwizdka wytrzymać nie popełniając błędu? Masz na tą jakąś receptę?

Nie popełniać błędów, to właściwie jest nie możliwe, rzeczy się dzieją tak szybko na boisku, że ludzkie oko po prostu nie nadąża. W związku z czym mamy challange, wideoweryfikację, która w takich sytuacjach pomaga zweryfikować nasze decyzje. Prawdę mówiąc, myślę że głównym czynnikiem jest adaptacja, przyzwyczajenie się. Pamiętam wyjście na pierwszy mecz, z którego była transmisja telewizyjna, to było wielkie przeżycie, drugi taki mecz to było nadal wielkie przeżycie, ale szczerze mówiąc, kiedy dzisiaj wychodzę i widzę dwadzieścia kamer skierowane na mnie to staje się to już rutyną, nawet dzisiaj bym powiedział po tym sezonie reprezentacyjnym, tak intensywnym, mam takie odczycie, gdzieś tam mentalnie jestem w stanie stać obok emocji, kibiców, zespołów i zająć się po prostu swoją pracą. Natomiast sędziowanie siatkówki, które może wydawać się dość proste, bo my nie biegamy tak jak np. w piłce nożnej, nie ma tego wysiłku fizycznego, to z kolei tych zdarzeń jest bardzo dużo, co chwilę ktoś odbija piłkę, a jednocześnie stres powoduje odkładanie się adrenaliny w naszych ciałach i właśnie my nie mogąc biegać mamy to utrudnienie, że nie mamy jak tej adrenaliny spalić, więc utrzymywanie odpowiedniego poziomu koncentracji, ale bez takiego przepalenia mentalnego jest bardzo dużym wyzwaniem. Moim zdaniem po tylu latach sędziowania mogę powiedzieć, że nic nie poprawia jakości sędziowania jak ilość przegwizdanych spotkań.

Tak jak wspominaliśmy w swojej karierze poprowadziłeś wiele spotkań na najwyższym szczeblu, na pewno doświadczyłeś wielu przedziwnych, czy też zabawnych sytuacji. Możesz nam jakąś przytoczyć z punktu widzenia „słupka sędziowskiego”, czego może nie rejestrują kamery?

No to może, przytoczę taką sytuację z Tokio. W Tokio nas poproszono, abyśmy sędziowali gwizdkami, na które był nałożony taki woreczek materiałowy, chodziło o to abyśmy nie rozsiewali ewentualnie zakażenia po boisku. Dla każdego uszyto taki sam woreczek, kiedy włożyłem do niego mój gwizdek, to zaczął się on swobodnie w nim przesuwać w czasie pierwszego meczu który sędziowałem jako sędzia pierwszy, w pewnym momencie materiał z tego woreczka zablokował mój gwizdek, w związku z czym możecie sobie wyobrazić jak stoję na słupku z ręką wysuniętą w bok i próbuję dmuchnąć w gwizdek, żeby pozwolić na zagrywkę a tu niestety nic. I tak kilka razy próbowałem, widzę roześmiane twarze zawodników mających radochę z tego jak ja walczę z przedmiotem. No ale w końcu się udało.

Gdzie można nabyć książkę Twojego autorstwa, „Moje Tokio 2020 2021”? I czy mogą pojawić się kolejne? Twoja kariera sędziowska przecież się nie kończy, jakie plany w tym temacie ma jeszcze Maroszek?

O kolejnej książce na razie nie myślę. Książkę można nabyć przede wszystkim przez moją stronę internetową wojciechmaroszek.pl. Będzie też okazja spotkać się ze mną, do czego zapraszam, 12 października w Bibliotece Publicznej w Żorach. Biblioteka zaprosiła mnie na takie spotkanie autorskie. A ponieważ Żory to nasze nie tak wielkie miasto, to łatwo się tu spotkać, nawiązać kontakt, można i w ten sposób mnie „dorwać” i poprosić o książkę.

Co robi Maroszek kiedy nie sędziuje i nie pracuje? Jak spędzasz wolny czas, jakie jest Twoje hobby?

Łatwiej byłoby powiedzieć, że zapomniałem jakie miałem hobby przez ten czas, a tak poważnie mam dwoje uroczych dzieci w wieku szkolnym, dobrze Marku wiesz jak to jest być tatą dzieci w tym wieku. Teraz szczególnie próbuję nadrobić ten czas kiedy mnie nie było, także spędzam go po prostu z rodziną. Swego czasu przygotowywałem się do jubileuszowego „X Żorskiego Biegu Ulicznego”, nabiegałem te czterdzieści trzy minuty, więc zupełnie przyzwoity czas, jeszcze przed epidemią, kiedy czas pozwolił to sporo ćwiczyłem, trochę truchlałem, trochę siłowni. Mam nadzieję, że teraz się uda wrócić do tej aktywności fizycznej.

Dziękujemy Ci za poświęcony czas. Życzymy dalszych sukcesów i spełnienia marzeń w karierze sędziowskiej, dziękujemy Ci że wiele razy wspierasz akcje sportowe i rekreacyjne z ramienia MOSiR-u czy ramienia SARI, czy to Turnieje im. Czesława Fojcika czy inne. Zawsze jesteś otwarty na pomoc. Za to Ci też dziękujemy. Życzymy wszystkiego dobrego.

To ja bardzo dziękuje za zaproszenie.