MOSiR: Dziś gościem naszym jest Zbigniew Kołodziejski ratownik, wykładowca, wieloletni działacz WOPR. Zacznijmy od tego że od wielu lat żorzanom kojarzy się Pan głównie jako postać ubrana w  pomarańczową koszulką z napisem ratownik widziana zarówno na krytym basenie miejskim, letnim kąpielisku w Roju jak i na „Śmieszku”. Kołodziejski przesiąknięty jest w przenośni i dosłownie wodą i ratownictwem. Proszę nam krótko przedstawić swoją życiową misję ratownika. Od czego się zaczęło i jak ewaluowało?

GOŚĆ: Spróbuję. Od czterdziestu paru lat jestem związany z ratownictwem. Jest takie powiedzenie, że „kto ratuje jedno życie, to tak jakby ratował cały świat”. To mi przyświeca od samego początku. Ratownictwo to pasja, hobby, styl życia. Ratownictwo to niesienie pomocy, nie tylko latem i zimą, zapobieganie katastrofom, kataklizmom, nasi ratownicy słyną z tego, że są zawsze gotowi, jak choćby podczas ostatniej powodzi, gdzie ratownictwo stanęło na wysokości zadania, a gdzie służby nie były przygotowane . Nigdy nie przypuszczałem, że znajdę się w tym miejscu w którym teraz jestem. Oczywiście zaczynałem od stopnia młodszego ratownika, później wodny ratownik, czyli samodzielny ratownik, gdzie pracowałem na obozach, koloniach, jeziorach, plażach nadmorskich, to dawało później efekt w postaci doświadczeń, które zdobywałem. Nastąpił później etap starszego ratownika, czyli już taki wyższy stopień w ratownictwie i od tego zaczęła się cała przygoda. Później zostałem instruktorem, a na koniec wykładowcą. Zaliczyłem około 30 lat pracy jako ratownik, jak sobie przypomnę, że miałem 65 godzin nauki pływania tygodniowo, to proszę sobie wyobrazić, że w ciągu tych lat uczyłem około 25 tysięcy dzieci i młodzieży, to wszystko na podstawie kart pływackich.

Jest Pan jedną z niewielu osób w Polsce związanych z WOPR posiadającą tytuł wykładowcy WOPR. Czy ktoś docenił Pana wkład w działalność WOPR wmieście czy w Polsce?

Ratownictwo w Polsce ewaluowało na tyle, że Europa i Świat biją się o polskich ratowników. Nie dziwmy się, że w sezonach letnich „porządnych” ratowników zatrudnia tzw. „patron” i płaci im porządne pieniądze. Podam ostatni przykład w Świnoujściu na granicy Ahlbeck stoją autobusy przed sezonem i zabierają polskich ratowników na niemiecką stronę płacąc godziwe pieniądze i zapewniając godziwe warunki pracy. W związku z czym to ratownictwo, programy, które ujednoliciliśmy od 2004 roku aż do teraz robią taką furorę w Europie i nie tylko, że nawet amerykanie zabiegają o naszych ratowników. „Patron” mówi, że sfinansuje wszystko tylko przywieź mi 20 ratowników takich jak ty. W tej chwili mamy wychowanka nad zatoką meksykańską, który jest szefem ratowników oceanicznych, wywodzi się z Żor, ma pod sobą 50 km plaży, ale ma do dyspozycji wszystko to co współczesne ratownictwo ma. Ma łodzie, RiBy, helikopter, policję, reakcja jest natychmiastowa. Współczesne ratownictwo się zmienia, w Polsce również, niedługo nie będzie strzeżonych plaż, będą odcinki 20-50km, gdzie ratownicy na RiBach, czy samochodami terenowymi będą tylko patrolować.  Głupotą jest, żeby ratownik przez 8-10 godzin siedział na miejscu. Proszę pamiętać jakie mamy społeczeństwo, zarówno ratownicy wodni, jak i medyczni często podczas interwencji zostają zbesztani, pobici, skopani. Za parę lat będziemy inaczej podchodzić do tematu, obowiązujący trend się zmieni, ratownictwo będzie wyglądało inaczej. Społeczeństwo będzie musiało bardziej zadbać o samodyscyplinę.
W 2004 roku stworzył się w Polsce zespół kompetentnych osób, które na podstawie zebranych programów służb europejskich a nawet ze Stanów Zjednoczonych, postanowiły przygotować swój program szkoleniowy w Polsce po to  by ujednolicić proces szkolenia. W związku z tym nasi ratownicy wyszkoleni przez fachowców robią taką furorę na świecie. Jedynym problemem jest to , że Minister Spraw Wewnętrznych uwolnił zawody, w tej chwili jest 118 firm typu stolarnia, albo firma sprzątająca, również mogą zatrudnić ratowników i organizować kursy. Ostatnio czytałem artykuł, który mówił o tym, że  w ciągu 24 godzin można zostać ratownikiem. A sam program Ministerstwa Spraw Wewnętrznych to minimum 63 godziny. Jednak jeśli na kąpielisku widzą Państwo ratownika z koszulkę WOPR, to jest dla Państwa gwarancja bezpieczeństwa. Nasze kursy zaczynają się w styczniu, kończą w czerwcu, młodzież idzie na staż i wracają do końca roku, mają czas na samodoskonalenie. Zarazem ten WOPR wychowuje, opiekuje, pomaga, ratuje, młodzież odciągamy od narkotyków, pijaństwa, komputerów, telefonów, pokazujemy im ścieżkę. Za ten wkład w rozwój ratownictwa wodnego w Polsce, który daje teraz efekty otrzymałem od władz Rzeczpospolitej Polskiej Srebrny i Brązowy Krzyż Zasługi. Bardziej jednak doceniam tą pracę, którą wykonaliśmy, opracowanie, ujednolicenie tych systemów, programów dało efekt.

Zawodowo jest Pan już emerytem. Ale misji ratownika Pan nie zakończył, jest Pan dalej kierownikiem drużyny WOPR Żory. Czym Pan się jeszcze zajmuje w tematyce ratownictwa i co po trudnym okresie pandemii słychać obecnie w WOPR Żory?

W tym momencie należałoby wspomnieć o służbach mundurowych, które objęliśmy jako WOPR. W 2004 roku Policja, Straż, przede wszystkim Policja Wodna, nie znała procedur. Proszę sobie wyobrazić, że w 2004 roku mało kto umiał reanimację, resuscytację. Nie wiedział co to jest RiB, czyli szybkie łodzie służące do desantu albo ewakuacji, nie znał procedur zachowania się zimą na lodzie, te programy o których wcześniej wspomniałem to wszystko ujednoliciło. Wszelkiego rodzaju służby przeszły przez nasze „ręce”, pod naszym okiem wykonywali ćwiczenia, uzyskali certyfikaty i nie było mowy aby ktoś coś otrzymał po znajomości. Tego wszyscy musieli się nauczyć. Od tego była komisja. To WOPR stworzył systemy, z których skorzystały Policja, Straż, Służby Specjalne, itd. Zajęliśmy się także szkoleniem nauczycieli, pedagogów. W 2005 zaczerpnęliśmy program ze Skandynawii, bo byliśmy zdziwieni, że dzieci przedszkolach są uczone udzielania pierwszej pomocy, gdzie u nas nikt o tym w ogóle nie pomyślał. Weszliśmy we współpracę z Ministerstwem Oświaty oraz Śląskim Kuratorium, które dało zielone światło i zaczęliśmy szkolić nauczycieli. Bo były przypadki, że to dzieci dzwoniły wzywały służby bo nauczyciele nie wiedzieli co robić. Dało to doskonały rezultat. Wiedza, umiejętności dla wszystkich od dziecka po służby mundurowe. I dzisiaj mamy przykłady, że 6-letnia Kasia dzwoni z prośbą o pomoc bo mama się przewróciła w domu i leży nieprzytomna.

Ratownik to zawód czy misja. Jakie umiejętności i predyspozycje, walory trzeba mieć aby zostać ratownikiem. Jakie testy, egzaminy należy zdać i gdzie się udać aby spróbować przygody z ratownictwem ?

Chęć niesienia pomocy to my mamy w genach. Człowiek, nawet słaby przy zagrożeniu próbuje pomóc. Natomiast, żeby zostać już ratownikiem to pewne warunki merytoryczne ale i umiejętności należy posiadać. Jeżeli nie boimy się wody, czujemy się jak ryba w wodzie to jest to podstawa ratownictwa. Odpowiednie wyszkolenie to kadra prowadząca, ratownicza. Oni wszystkiego nauczą. Stąd też jest młodzież, która się garnie, bo jeżeli potrafi dopłynąć, ewakuować, doholować, udzielić pierwszej pomocy to już jest na wyższym stopniu społecznym niż jego rówieśnik. Te umiejętności są do rozwinięcia u każdego człowieka i pod każdym względem. Podstawa to pływanie i chęci, wiara w to, że się potrafię nauczyć a my każdego odpowiednio wyszkolimy. I później każda akcji latem czy to na basenie czy kąpielisku utwierdza młodego ratownika, że jest on odpowiednio wyszkolony.

Czy w Żorach jest wielu ratowników? Przez wiele lat wyszkolił Pan  setki młodych ludzi, liczył Pan to kiedyś i czy te osoby dalej mają styczność z wodą?

Wracając do pytania ile dzieci i młodzieży nauczyłem pływać to mogę powiedzieć, że dwa pokolenia. WOPR wychowuje, pomaga, jeżeli my ściągniemy „łobuza” to my go „utemperujemy” a damy mu narzędzie w postaci umiejętności pływania, ratowania to on wróci. Zawsze powtarzałem dzieciom i młodzieży, którą szkoliłem, że ich zadaniem jest zdać maturę, iść na studia i wrócić do miasta i nauczać. Przekazywać pałeczkę. Celem każdego szkoleniowca jest to, że jak się odwróci to może podać tą pałeczkę i ten następca weźmie ją i poda dalej ale zrobi to jeszcze lepiej. Jeżeli chodzi o ilość, to nie jestem w stanie odpowiedzieć. Tą ścieżkę o której wspominałem czyli matura, studia pokonało wiele dzieciaków. Wśród tych osób jest kilku lekarzy, profesor, o nauczycielach wychowania fizycznego już nie wspomnę, którzy dzisiaj są trenerami, przejęli pałeczkę, uczą na basenach. Startują na Mistrzostwach Śląska, Mistrzostwach Polski. To największa satysfakcja dla szkoleniowca, że umiał zaszczepić bakcyla.

WOPR co to za organizacja? Jakie są jego struktury, czym się zajmuje w Polsce? Wiemy że ta finalna  praca ratowników to służba na stanowisku na kąpieliskach latem w słońcu, a cały rok w dużej wilgoci na krytych basenach i stresie. Ale WOPR to też działalność prewencyjna, szkoleniowa, pokazy, prelekcje. Pierwsza pomoc przedmedyczna na miejscu zdarzenia do tego jesteście wyszkoleni a czym wy się jeszcze zajmujecie z jakimi organizacjami, służbami współpracujecie?

Wodne Ochotnicze Pogotowie powołał w 1962 roku Przewodniczący Głównej Komisji Kultury Fizycznej, tak to się zaczęło. Przez lata to ewoluowało. Stara gwardia musiała odejść, kiedy młodzi naciskali, podpatrywali. Otwarcie granic spowodowało to, że ludzie zainteresowani ratownictwem zaczęli przywozić nowinki, w latach 60 i 70 nikt nie wiedział jak się ratuje i gdzie się ratuje. Natomiast jeżeli chodzi o strukturę WOPR to jest zarząd główny, zarządy wojewódzkie, drużyny  w poszczególnych miastach, oddziały, każdy ma swój teren, sprzęt, działa na swoim terenie, organizuje kursy. Prewencja to oczywiście pogadanki od przedszkoli przez szkoły, pokazy na plażach ratownictwa wodnego podczas dużych upałów. Porządnie zorganizowana akcja ratownicza na pokazach daje efekt, wielokrotnie byliśmy świadkami gdzie ludzie myśleli, że wszystko odbywa się naprawdę. Tutaj wymienię kilka naszych projektów: prewencja zimą  „bezpieczne lody” albo „pływamy bez promili”, „płytka wyobraźnia”. Proszę sobie wyobrazić, że ja pracując jako ratownik w latach 70-80 tych na Śmieszku byłem świadkiem dwóch wypadków, gdzie młodzi ludzie skakali z pomostu na wodzie 1,2 metra i do dzisiaj są sparaliżowani. I to w krótkim odstępie, tydzień po tygodniu. Poruszają się na wózkach a gwarantuję, że teraz oddałby wszystko, żeby cofnąć czas. Za moich czasów po sezonie podawali statystyki, gdzie topiło się po 1500-1700 osób, dzisiaj te prewencyjne działania, te pokazy, ratownictwo na najwyższym stopniu w Europie doprowadziły, że statystyki podają 450 – 500 osób, to jest 3 razy mniej ale i tak za dużo!

Nie bez kozery tematyka naszego wywiadu realizowana jest w czerwcu tuż przed letnim, lipcowo-sierpniowym wypoczynkiem, a hasłem naszego spotkania „Bezpieczeństwo nad wodą w czasie wakacji”.  Co roku rozpoczynamy takimi hasłami Akcję Lato w mieście. Jak ważne jest to przesłanie?  Czy można zapobiec tragediom? Czy Śmieszek jest bezpieczny, czy jest głęboki?

Trzeba by zacząć od tego, że my jako społeczeństwo mamy ułańską fantazję. My nie słuchamy ratowników, my nie słuchamy władzy, jeżeli do tego dochodzi alkohol a znajdujemy się nad wodą to nie jesteśmy w stanie nawet uratować tego, kogo powinniśmy. On się po prostu uprze na to, żeby się utopić i tak się dzieje. A sam Śmieszek to przecudowne miejsce, małe jeziorko w sercu miasta, o bardzo dobrym położeniu, to 1,5-2 km za miastem, każdy może sobie przyjechać na rowerze lub podejść spacerkiem. Czystość wody jest bardzo dobra, sanepid i inne przepisy to weryfikują. Głębokość jest bardzo odpowiednia, jest tam 1,7-1,8 m, przy pidle gdzie zazwyczaj były skoki, teraz jest to teren zagrodzony, w związku z czym jest bezpiecznie. A tym bardziej jeżeli na miejscu znajduje się służba ratownicza, pomoc przedmedyczna, jest to wszystko zorganizowane możemy się czuć bardzo, bardzo bezpiecznie, pod warunkiem, że będziemy przestrzegali pewnych zasad. Kilka dni temu na Śmieszku mieliśmy akcję promującą bezpieczeństwo w tego typu miejscach. Przychodząc z rodziną albo sami  na tego typu akwen przede wszystkim powinniśmy się zapoznać z regulaminem. A zawsze musimy chodzić tam gdzie jest ratownik. Jeżeli widzimy czerwony, czy pomarańczowy strój i jest biała flaga to znaczy, że tam jest kąpiel bezpieczna. Możesz czuć się bezpieczny. Ale to nie znaczy, że musisz łamać regulamin. Nie pij alkoholu, słuchaj gwizdków ratowników, nie pędź rozpędzony, rozgrzany prosto do wody jak tylko przyjdziesz, dostaniesz wstrząsu termicznego i nikt nie zauważy, że utonąłeś. Jeżeli wypożyczysz łódkę, ściągniesz kamizelkę, wstaniesz i zrobisz tzw. „grzybka” to nikt cię nie znajdzie, dopłyniesz pod wodą ale do śluzy. Tak jak wspomniałem w sezonie letnim topi się około 400-500 osób. Z czego 1/3 stanowią dzieci, 1/3 to utonięcia po alkoholu a 1/3 to ułańska fantazja, brawura. Proszę pamiętać, ze ratownicy na plażach morskich czasami muszą biec po 300-400 metrów do osób topiących się poza wyznaczonym do tego miejscem, tym samym zostawiając osoby, które powinny czuć się bezpiecznie, gdyż nie łamią regulaminu i kąpią się tam gdzie powinny.

MOSiR zaprasza do skorzystania z jedynego w mieście zorganizowanego kąpieliska w mieście na Śmieszku. Na czym polega taka organizacja kąpieliska, kto będzie czuwał nad bezpieczeństwem kąpiących? Oprócz kąpieliska na Śmieszku czynna jest wypożyczalnia sprzętu pływającego: rowerki, kajaki, łodzie deski sup? Jak zadbać o swoje bezpieczeństwo w takiej formie aktywności nad wodą? Niech Pan poda jakieś wskazówki chętnym do skorzystania z takiego sprzętu.

Akurat to wszystko regulują odpowiednie przepisy, ratownicy są w liczbie wystarczającej i posiadają odpowiednie uprawnienia. Co roku jest odbiór kąpieliska, WOPR uczestnicy przy tych odbiorach i patrzy pod względem ratownictwa czy książeczka ratownicza, badania, uprawnienia które ma spełniają wymogi. Wszystko jest przygotowane zgodnie z przepisami. Jeżeli o sprzęt który można wypożyczyć, to korzystajmy z niego zgodnie z regulaminem o którym już wspomniałem. Zabierz na łódkę dziecko w kapoku, usiądź w kapoku, nie wstawaj nie przemieszczaj się, reaguj na gwizdek albo polecenia ratowników, patrz na flagi które są wywieszone bo sytuacja meteorologiczna może się bardzo szybko zmienić. I życzymy wtedy miłego i bezpiecznego wypoczynku. Woda jest dla ludzi, tylko należy z niej bezpiecznie korzystać.

Jeżeli po naszym wywiadzie ktoś z młodych osób zamarzył o pracy ratownika WOPR i chciałby podjąć się tej misji to jaki ma zrobić pierwszy krok, gdzie zadzwonić, gdzie się udać?

W naszym żorskim WOPR-ze co roku organizujemy kursy, oprócz tego roku pandemicznego, gdzie sugerowano aby dostąpić o takich kursów. Są informacje na plakatach, na stronie internetowej, roznosimy informację po szkołach na basenie, czy też pocztą pantoflową. Najlepszym przykładem są osoby, które ukończyły kursy, np. w klasie są 3 osoby po kursie, oni pokazują się jako ratownik w sezonie i koledzy, koleżanki go widzą. Później po sezonie chcą też zostać ratownikami. W związku z czym corocznie organizujemy kurs młodszego ratownika i samodzielnego czyli ratownika wodnego WOPR. I to nie są kursy 24 godzinne, tam robimy eliminacje, bazujemy na naprawdę porządnych uczestnikach, dla których jest to przyszłość. Przyszły ratownik musi zaliczyć zarówno teorię jak i praktykę. Uczestnik kursu musi przepłynąć 50 m poniżej 45 sekund, pokonać 25 m pod lustrem wody, wyciągnąć z dna 3 wrzucone przedmioty, a to wszystko na początek. Jeżeli dołożymy do tego sprawy techniczne czyli wszelkiego rodzaju holowania, uwalnianie się od chwytów, wynoszenia, układania, reanimacja, resuscytacja, pierwsza pomoc przedmedyczna, omdlenia, udary to wszystko z czym spotykają się ratownicy na plaży.

Dziękujemy za wywiad i nawzajem WOPR-owi i MOSiR–owi życzymy jak najmniej akcji ratowniczych na wodzie w tym sezonie a czytelników upraszamy aby zawsze przed wejściem do wody pamiętali o radach dzisiaj przekazanych i o ciężkiej pracy ratowników czuwających nad waszym bezpieczeństwem.

A my dziękujemy MOSiR-owi i innym organizacjom pozarządowym, z którymi współpracujemy, ćwiczymy, z którymi wypracowujemy algorytmy, które służą społeczeństwu. Bo to jest nasz cel.

Z okazji dzisiejszego dnia Świętego Piotra, patrona WOPR-u, który przypada na dzień 29 czerwca składamy najserdeczniejsze życzenia wszystkim ratownikom i służbom pomagającym w ochronie życia i zdrowia ludzkiego oraz powodzenia we wszystkich prowadzonych działaniach!